Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co takiego? Co się stało?
— Pies szczeka!
— Więc cóż? Niech szczeka! — odrzekł gniewnie, ale wstał, narzucił świtę na gołe plecy i zbliżył się do ukazanej przez wyrostków strony dołu. Wał wyrzuconego śniegu podtajał, osiadł od ciepła i sięgał patrzącym zaledwie do ramion; mogli więc, nie wyłażąc, rozejrzeć się dokoła. Pies więcej nie szczekał, ale nastawiwszy uszy, siadł na tylnych łapach i patrzył uporczywie w jednym kierunku; inne nie ruszyły się nawet, śpiąc spokojnie zwinięte w kłębek około sań.
— Wilk albo lis — mruknął ziewając Dżianha — i wrócił śpiesznie do ciepłej pościeli. Ale Foka i Niuster długo jeszcze spać nie mogli; oparci o siebie, stali u brzegu dołu, wpatrzeni w