Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim miłośnikiem i domyślam się, że gotuje nam dziś coś nowego. Zauważył pan tę ładną tancerkę, co śpiewała, to nowa gwiazda, nie spotykałem jej przedtem...
Wśród tańczących nastąpił nagły ruch, cztery barwne figury zmieniły miejsca, utworzyły pośrodku kolorowy rząd, na którego tle białe widma przepływały z wzniesionemi rękami. Poczem znów rozbiegły się tancerki po czterech rogach, aż wreszcie białe widma zamarły bez ruchu pośrodku a wesołe, kolorowe dziewczęta otoczyły je ruchliwym, motylim korowodem.
Niespodzianie, w pół taktu zagrzmiał tam-tam, tancerki skłoniły się nizko do ziemi i znikły. Nastąpiła przerwa, podczas której podawano herbatę, ciasta, owoce, napoje. Tancerki śpiewały na żądanie wesołe, powszechnie znane piosenki, wtórując sobie na gitarach.
Piękny, piersiowy głos Ol-soni przebijał się w chórze, jak przebija aksamit z pod cienkiej koronki. Następny taniec miał tempo żywsze, chwilami hulaszcze. Znów powietrze sali zatruwał zapach grzanej wódki ryżowej, win europejskich, przypraw korzennych, kwiatów więdnących i spalonych wonności. Goście niechętnie puszczali od siebie tancerki i Kim-ok-kium posłał po nowy ich zastęp.
Podczas gdy dwie z nich odgrywały zabawną pantominę, opiewając w wierszowanych strofach