Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kasztany, dęby, buki i klony, dalej cały wieniec gęstych zarośli leszczyny, sumaków, czeremchy, berberysu, złotawej brzeziny, rosnących tuż za murem, zazdrośnie strzegły wnętrza ogrodu od ciekawych oczu. Bujny, dziko splątany wał roślinności ku środkowi rzedniał i ślicznie rozpływał się w pojedyncze klomby i szpalery, niknące zupełnie wśród łączki, gdzie małą sadzawkę, ze sztucznemi skałami i garbatym mostkiem, opasywały rabaty kwiatów, maluchne gaiki karłowatych sosen, fantastycznie skręconych, poziomych drzew pomarańczowych i kamforowych.
Sam domek przedstawiał niewielki, ale piękny budynek w japońskim stylu, z ciężkim dachem chińskim, o wygiętych w górę rogach, jak skrzydło wzlatującego bażanta. W około domu biegł ganek, opierający się na dwunastu czerwonych słupach. Jedna ze ścian rozsuwała się całkowicie według wzorów japońskich, otwierając widok na rabaty jasnych kwiatów, na srebrną sadzawkę, na jaskrawo-zieloną, wzorzystą gęstwinę drzew i krzewów opodal.
Uwiadomiony zawczasu odźwierny, już od paru dni opalał z lekka pokoje, wietrzył je, szeroko otwierając drzwi i okna, rozsuwając składane ściany. Łagodne światło słoneczne, ćmione szybko mknącemi chmurami, wpłynąwszy wielką falą pod kolumnady, suszyło pleśń na kosztownej, tekturowej posadzce, ogrzewało zmartwiałe ściany,