Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XI. OJCIEC I SYN.

Kim-ok-kium gniewnie patrzał na syna, klęczącego przed nim z pochyloną głową.
— Więc czego chcesz ostatecznie?
— Proszę, ojcze, abyś łaskawie pozwolił wrócić matce mej do domu twego!...
Stary milczał chmurnie.
— Podburza więc syna przeciw rodzicowi? — wybuchnął.
— Nie ona, ojcze, posłała mię!... Pozostaje zawsze żoną cichą, łagodną i szanującą twą pamięć, jaką znasz oddawna!... Przychodzę dlatego, że Miniowie burzą się, że szerzą złe wieści o Tobie, ojcze, że mają zamiar żądać od Ciebie zadośćuczynienia za hańbę, jaką sprawił ich rodowi twój z mą matką rozwód bez poważnego powodu... Grożą zemstą... W tych czasach niespokojnych, gdy cudzoziemscy władcy sięgają do serca naszej ojczyzny, swary dwóch potężnych rodów osłabią nas słabych do reszty...