Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stał... Czułosznikowa. Stary żeglarz siedział na wywróconej pace koło łoża Nastazji i coś prawił dziewczynie.
Gdy Bielski wszedł, urwał i zmierzył go posępnemi oczyma.
— Co ty tu robisz?
— Mam swoje sprawy!...
— Jakie sprawy?... Chorych męczysz? Co?...
— Często nie ten słaby, co na łożu leży, lecz ten, co pychę swą na nogach obnosi... Ubogi Łazarz w raju na łonie Boga Ojca Sabatheja spoczął, potężniejszy od bogacza...
— Wynoś się stąd zaraz!... — oburzył się Bielski.
— Nie twoja w tem wola i nie moja, gdzie mam być, a wola jest nad wszystkiemi wolami!... — odrzekł tajemniczo, nie ruszając się z miejsca.
— Zostaw go!... — prosiła Nastazja. — Zostaw nas samych!
Bielski spojrzał podejrzliwie na sekciarza, na zapłonioną twarz chorej i wyszedł, mrucząc:
— Znowu nabożeństwo!... Zapewne, że nadzieja jedynie w Bogu, ale bardzo mi się ta dewocja teraz nie podoba!... Może stary fanatyk chce brata swego, Kuzniecowa, ratować?... Kto ich wie!... Juściż brzydka stała się rzecz... Poprostu podłość... A wszystko przez baby... Mówiłem Beniowskiemu: nie brać ich na statek!... Na wojennym statku, niby jak nasz, nie miejsce dla białogłów... — mruczał.