Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszędzie i wciąż podejrzliwe oczy, które śledziły każdy krok jego, każdy ruch.
Zamknął się, posmutniały w swej kajucie i dalej myślał jak sprawę obrócić, gdy wtem dano mu znać, że przybył wysłaniec Ochotyna z listem. Wyszedł więc na pokład i pismo niecierpliwie rozerwał.
Wszyscy spostrzegli, że twarz mu przy czytaniu bardzo pobladła i schmurniała. Więc oficerowie ze zmowy, co młodsi i niecierpliwsi, jak Łoginow, Popow, Kostromin, ośmielili się na tyle, że wysunęli się naprzód i w imieniu ogólności prosili go, aby podzielił się z nimi smutną, czy też radosną, tylko co otrzymaną nowiną, aby wiedzieli, czego się trzymać i co czynić.
— Zapomnieliście, widzę, zupełnie, żeście mi przysięgali wcale niedawno ufność i posłuszeństwo i że jestem odpowiedzialnym waszym zwierzchnikiem... Nie pozwolę sobie tej władzy odebrać, gdyż bezrząd i was i mnie zgubi niezawodnie... A musiały już pogłoski o waszych buntach i niesforności szeroko się rozejść, skoro mi Ochotyn ofiaruje swą pomoc ku waszemu poskromieniu...
Tu głośno odczytał pismo, gdzie Ochotyn upraszał go powtórnie o wyrobienie mu z towarzyszami protekcji jakiego potężnego na południu mocarstwa, czynił życzenia szczęśliwej podróży oraz przekładał, że, w razie oporności lub nieposłuszeństwa załogi, gotów jest zamieszki swoją siłą uśmierzyć...