Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cić nie możemy!... Cóż ty myślisz, że nas pochwali rząd rosyjski za despekt, jaki mu uczyniliśmy? Ani wątpię, że wyślą przeciw nam fregatę, a wtedy przepadliśmy, jeżeli ona nas zaskoczy w tych wodach!... Sam widzisz, co to za wojsko ci nasi marynarze!... Zbieranina!... Podda się przy pierwszej okazji, po pierwszej salwie armatniej, po pierwszej poważniejszej walce!... Zastanów się i nie przysparzaj mi kłopotu!... A bo ty zresztą wiesz, co im po głowach chodzi?... Miałeś przykład na Izmaiłowie... Nigdy niewiadomo...
— Zgadzam się, że nie są pewni, ale co robić?...
— Przekonywać!... Zamiast tu mnie swoje wątpliwości wykładać, poszedłbyś do nich namawiać, aby porzucili swoje niebezpieczne zamysły!
Szwed wzruszył ramionami.
— Co ja mogę!?... Ledwie usta otworzę, mówią mi, żem Niemiec, że nie wiem, co dla nich dobre! Maja takie przysłowie, że co dla Niemca śmierć, to dla Rosjanina zdrowie, i gębę mi tem zaraz zamykają!
Do przedwieczerza Beniowski gadał, przekonywał towarzyszy razem i zosobna, ale bez wielkiego skutku Wzrosła jeno nieufność wzajemna w samej załodze; pospólstwo coraz głośniej szemrało, powtarzając, że nie pozwoli się wywieźć na łupinie na niezgłębione i straszliwe tonie Oceanu, że nie zgodzi się za nic płynąć gdzieś