Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łączam się do nich. Prosiłem o pozwolenie zaaresztowania Czurina i Łoginowa, nie czekając na przybycie Izmaiłowa tak dziwną drogą, co może wzbudzić podejrzenie i zaostrzyć czujność naszych przeciwników. Z radością zgodzili się na moją propozycję, a wtedy, zawładnąwszy pozostałą bronią, ostrzegłem Czurina. Natychmiast rozstawiliśmy straże w zagrożonych miejscach, co widząc, spiskowi z wielkim krzykiem zgromadzili się pod wielkim masztem pod wodzą przybyłego niebawem Izmaiłowa, grożąc, że jeśli nie poddamy się im, to podpalą wraz z nami i sobą okręt, gdyż nie myślą narażać się na katusze zsądzone im z twej mściwej ręki oraz pewną śmierć w nurtach Oceanu, gdyż jedynie szaleńcy mogą myśleć, że uda się podróż po groźnych fluktach południa w tak wątłej łupinie, jak nasz statek... Właśnie wszedłeś na pokład w czas naszej swary i uprzedziłeś zgubę nas wszystkich, gdyż nieszczęśnicy ci istotnie chcieli już ogień podkładać pod pomost!
Wskazał ręką na kłęby pakuł zmoczonych tranem, porzucone u stóp wielkiego masztu.
Zadumał się Beniowski, wąs zatargał z widoczną zgryzotą.
— Śmiercią ich wszystkich zdrajców pokarać, śmiercią! Na przykład i naukę innym!... — krzyknął Sybajew.
— Słychana rzecz, aby piętnastu rządziło losem i życiem sta ludzi!... Na reje ich!... I uczyń to zaraz, Beniowski, nie zwłócząc, bez sądu i dal-