Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




V.

O świcie wysłał Beniowski z listami do Ochotyna w rozmaite strony wyspy pięciu zdeterminowanych, dobrze uzbrojonych i w żywność zaopatrzonych ludzi.
Reszta załogi pracowała według wczorajszej ordynacji: część piekła chleby i suszyła suchary, inni rąbali drzewo na opał, jeszcze inni nosili wodę, a poniektórzy, pod wodzą doktora Medera oraz Bielskiego, udali się na zbieranie owych jadalnych korzonków, znalezionych przez Kuzniecowa.
Nie było jednak wśród ludzi ożywienia i beztroskiej wesołości, jak wczoraj. Poglądali podejrzliwie na usypane w czasie nocy reduty na wzgórzach, na gęste straże rozstawione dokoła, na zamyślone i czujne zarazem twarze oficerów...
— Ech!... Nie klei się!... Pierwszy raz na wolnej niby ziemi stanęliśmy, a już...
— Końca, kresu temu nie widać!..
— Gdzież odpocznienie znękanemu człowiekowi!?