Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lądkami, i dobiegający zdala ich wrzask przebijał się chwilami nawet przez gwar rozmów ludzkich i stuk ich narzędzi, przez łagodny, ale nieustanny poszum dokładów fal morskich na brzegi. Około piątej wieczorem wrócili wysłani i donieśli, że o milę od stanowiska znaleźli chatkę, w niej psa żywego i list pod konewką. W chatce stały przygotowane cztery baryłki tranu, kilka skrzyń ryby suszonej — wagi centnarów do dwunastu, był sprzęt ladajaki, odzież i sieci — naprawione i zaledwie co porzucone. Obok stała łaźnia ruskim zbudowana wzorem, a w przylesiu nieopodal trafili nawet na świeże ślady stóp ludzkich, głęboko wyciśnięte w kaszy tającego śniegu.
Wiadomość poruszyła wszystkich, wszyscy chcieli co rychlej dowiedzieć się, co list zawiera, i, porzuciwszy roboty, zbiegli się do chaty Beniowskiego, nawet poniektóre warty zeszły ze stanowisk, spostrzegłszy rozruch powszechny, i zbliżyły się ku obozowisku. Beniowski jednak kazał strzelcom Urbańskiego zbiegowisko rozpędzić, ludzi do roboty nawrócić a samowolne straże ukarać. Podczas gdy konfederat spełniał skrupulatnie rozkazy, wywołując wybuchy wesołości powszechnej, wezwał Beniowski głównych oficerów do chałupki na naradę. Przedewszystkiem otworzył list i przeczytał, co następuje:
„Pozdrowienie tym wszystkim, którzy zawinąć do tej wyspy potrafią. Uwiadamiam ich, że