Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Uderzyły widać o siebie od niesłychanych igraszek fal!... — tłumaczył Szwed.
Źle były ułożone!... — zauważył chmurno Beniowski.
Być może: ładowano je nocną porą i z wielkim pośpiechem!...
— Z pijaństwem, chcesz powiedzieć!... Czy umocowałeś resztę?...
— Umooowałem, ale niewiele tego... Wiesz przecie, że nie zdążyliśmy naczyń ze wszystkich klepek złożyć!... Dużo zostało rozsypanych.
— Wiem. Zawołaj mi Chruszczowa, Kuzniecowa, Baturina, Panowa i Czurina!...
Gdy wezwani przybyli, przedłożył im Beniowski mapy, na których ukazał w przybliżeniu położenie okrętu i zwrócił uwagę, że oddaleni są od najbliższego lądu co najmniej na sześć dni drogi.
— Jeżeli nie więcej, gdyż mapy tego Schternberga, jakie jedynie w Bolszej znalazłem, dalekie są od dokładności!... Przekonałem się o tem wybornie w czasie żeglugi naszej na wyspy Beringa i teraz u wysp Aleuckich...
— Liczmy dziesięć! — wstawił Baturin.
— Dziesięć za dużo, lecz siedem, osiem prawie na pewno!... Wszakże i na ten krótki czas nie starczy nam ni wody, ni wódki, ni pożywienia, jeżeli zużywać je będziemy w tych ilościach, co teraz... Co więc począć?...
— Rzecz prosta; należy przedewszystkiem