Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XIX.

Pofolgował Beniowski dnia tego załodze, później niż zwykle kazał w werbel, wzywający do pracy, uderzyć i sam też dłużej wczasów zażywał. To też Kuzniecow, przyszedłszy z raportem, znalazł go jeszcze w pościeli.
— Taju przysłał warzyw, ryby i młodą, świeżo upolowaną fokę, a Onaha dwadzieścia młodych dziewcząt dla ciebie... Co mam z niemi zrobić?...
— Dla mnie?... Dziwny podarunek!... Niech zaczekają!... Trzeba będzie obdarować je paciorkami i wyprawić zpowrotem do domu!... Ile jednak ten stary okazuje pomysłowości w wyłudzaniu datków!?...
Kuzniecow milczał chmurno. Beniowski, ubierając się pośpiesznie, rzucił nań kilkakroć badawcze spojrzenie.
— Cóż znowu za mucha ugryzła cię, przyjacielu? Gadaj!... Co się tam stało?...
— Stało się, co łatwo było przewidzieć: ledwie połowa ludzi do robót wyszła, a i ci pra-