Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i podano mu siedem naczyń skórzanych, napełnionych wodą; jedno z nich postawił przed sobą, drugie przed Beniowskim, a resztę rozebrali przedniejsi wojownicy i naczelnicy plemion. Wszyscy umyli ręce i twarze, wytarli je cienkiemi stróżkami drzewnemi, których garście podano im z przygotowanej zawczasu kupy.
Wtedy przyniesiono węgle rozżarzone w miedzianym kociołku. Każdy wziął po jednym i wraz rzucili je do wody, mówiąc głośno:
— „Ogniem podobnym palić będziemy kozaków!“
Następnie podano przysięgającym siedem strzał i złamali je, mówiąc:
— „Między nami broń ta niepotrzebna!“
I natychmiast wojownicy aleuccy odnieśli na bok i złożyli na jedną kupę swoją broń, swoje łuki, siekiery, oszczepy, nawet noże.
Nachylił się Beniowski do ucha Chruszczowa i polecił mu, aby strzelcy postawili broń w kozły i cofnęli się do szopy.
— Niech jednak kanonierzy pozostaną u dział i lontów nie gaszą!... — dodał po francusku.
Tymczasem krajowcy zaczęli znosić na wzgórek kamienie i układać z nich pamiątkowy kopiec. Pomagał im w tej pracy cały tłum ciekawych, którzy zwolna zbliżyli się i zmieszali z wojownikami. Beniowski kazał części strzelców oraz załogi wziąć udział w tej ceremonji. Chętnie usłuchali go marynarze i natychmiast po-