Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

daleko... Onaha długo tam chodził... Wielkie miasta widział... Sam Biały-Car widział... Siedzi złoty cały... Nic nie mówi... tylko złoty cały, a taki blask od niego, że oczy boleć i ludzie nie może go patrzyć... na twarz pada!... Wszystkie kozaki widział Onaha, kupców widział... handlował... Onaha dobrze zna wszystko... Potem Onaha wracać na wielki jak dom okręt z wielki admirał... Onaha kazali „tołmacz robić... Ale Onaha jak na swoja ziemia zejść, to już nie wrócić... Onaha w las uciekać... Onaha serce dawno płakać... Onaha na swoja ziemia paść... zębami ją gryźć... Onaha nie lubi kozaków... Onaha szybko biegać, daleko biegać... Onaha swój naród o kozakach opowiadać... Wszystka biegać... nie handlować, nic nie dawać... Strzały z łuku dawać... dzidą pchać... kamienie w głowa dawać... Onaha wszystka swoja ludzi uczy bić, jak kozak... Kozak poszedł sobie... Taju tutejszy Onaha polubić... dać mu swoja córka... Potem Onaha sam być Taju... Dziś Onaha stary, dziś Onaha nic nie robić, jeść, pić, spać, oddychać... Taju jest teraz syn Onachi-Tuachta... Gruby Tuachta!... Urumsziri kozak nigdy nie brał... Przychodził i odchodził z pustą ręką... A teraz już nie przyjdzie!... Teraz mój wnuczka, córka Gruba Tuachta, Nimnjasz, wyszła zamąż za białego bohatera, za silnego, jak car, jak sam... admirał... Teraz kozak tutaj nie przyjdzie... Ty, Benioszka, kozak też nie lubić... Ja wiem!... Ty Bolsza spalić, kozak dużo pobić!... Ja wiem...