Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz nielitościwy wir mroku znowu rozbijał znagła, rozpylał i chłonął do znaku dyamenty świetlane...
Wtedy w gniewie uderzył o mur.
— Ty, łotrze, pukaj nareszcie! Pukaj przebrzydły morderco!... Pukaj!
Zachowywał się tak głośno, że »judasz« odsunął się i znowu zabłysło nad nim światło elektryczne. A więc wciągnął na głowę cuchnący koc i z wytężeniem nadludzkiem zaczął grzebać w rumowiskach pamięci...
Hamleta czytał raz tylko we wczesnej młodości, potem również raz widział go w teatrze.
Gdzieś na dnie mózgu, w najskrytszych zakątkach czaszki wyczuwał ledwie małe drobiny pożądanych obrazów. Mozolnie wydobywał je z rdzy, pleśni i kurzu, natrzęsionych życiem. Oczyszczał skrupulatnie rozważaniem, omywał wyobraźnią jak drogocenne perły. Wreszcie składał razem niby czerepki rozbitej, ukochanej mozajki, nawlekał wyrazy na jedną nić jak cudowny naszyjnik z drogich kamieni... Miał ich jednak zbyt mało, zbyt luźne były i rozprószone, zbyt wielkie między sobą miały odstępy...
Usnął znużony, beznajdziejnie smutny, lecz obudził się nazajutrz nadspodziewanie rzeźki i zdecydowany. Pozyskał cel...