Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kto siedzi w celi między mną i wami? Nie powiedzieliście.
— Nie wiem. Jakiś dziwak, który nie odpowiada.
— Domyślamy się, że to...
Głośna, figlarna gama zabębniła znienacka tuż na rurze.
Zaremba odskoczył i przysiadł na stoiku, pewny że dozorca natychmiast się zjawi. Istotnie usłyszał jak wkrótce otwarła się klapa w sąsiednim numerze i zawarczały głuche kłótliwe głosy. Potem odemknął się »judasz« niego i zaślniło w nim oko.
Nie miał Zaremba już dnia tego sposobności do stukania. »Grubas« rzucał się po korytarzu jak buhaj po hiszpańskim cyrku.
Ale nazajutrz, skoro usłyszał Zaremba, że zaczęło się sprzątanie cel, niezwłocznie zastukał do najbliższego sąsiada umyślnie w ścianę, żeby dać mu do zrozumienia, iż stuka specyalnie do niego...
— Kto?... kto?.. Odpowiedzcie sąsiedzie!... Zaremba... Zaremba... odpowiedzcie... kto!... — pukał uparcie.
— Bim... bam... bum!... — odpowiedziano mu dziwacznie po długiem wyczekiwaniu i natarczywych domaganiach się.
— Kto jesteście?... Dlaczego nie odpowiadacie?!