Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a ona klęczała dalej przypadłszy piersią i twarzą do ławy.
— Ratuj!... Odmień!... Wywieź!
— Wiesz, że to niemożliwe: jesteśmy tutaj przykuci!... Zresztą nadaremno — to wszędzie pójdzie za nami!... Inne trzeba przedsięwziąć środki... Przedewszystkiem musi w naszych stosunkach zapanować szczerość... O ile to możliwe... O ile to możliwe... teraz... Wszakże bezwzględna szczerość była twoją wadą, Zofio! — powtórzył sardonicznie dawne jej zdanie.
Na ławie rozległ się cichy jęk.
— Następnie wszystko musi wrócić do dawnego trybu... Będę cię z sobą brał i po siano i po drzewo... Ruch, świeże powietrze, praca...
— Dawno cię o to prosiłam! — zgodziła się. — Lecz nie myśl, że to napada mię... z lenistwa, z bezczynności... Pracy miałam zawsze i w domu poddostatkiem...
— Nie! Przyczyna leży w naszym nienormalnym stosunku... Odsunąć należy wszelkie teorye... Praktyka życia wyrobiła w małżeństwie pewne prawidła, które okazują się najlepszą teoryą — powtarzał uparcie — lepszą od wszelkich rozumowań... Żona ślubuje wierność i posłuszeństwo mężowi... Niema znaczenia czy to czyni w kościele, czy wobec