Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakiej opowieści?... — spytała z rozdrażnieniem księżna.
— A no z powodu tej książki i modlitwy, i cudownego ocalenia Szag-dur Bad-maj Nojo-na!...
Księżna jeszcze silniej zmarszczyła brwi.
— Rozumiem, ale co to ma wspólnego z dziewczyną... Mogli ich wezwać, poco ona... Chyba, że prawdą jest... co tam o tej Urdze... gadają!... — wybuchnęła nieostrożnie.
Gu-nyn aż się poruszył na siedzeniu i rzucił na nią z ukosa wylękłe spojrzenie.
— Nic wielkiego!... Wzywają ją przez ciekawość, to się wyjaśni... Ja wszystko wytłumaczę!... — uspakajał ich Szag-dur.
— Więc jedziesz? — spytała Geril-tu.
— Jadę i przyszedłem prosić o konie i wielbłądy!...
— Pomyślimy o tem, pomyślimy!... Jeszcze czas. Wieczorem dam odpowiedź!... Muszę roz-liczyć, które ze zwierząt są wolne, a które nam potrzebne — odrzekła po chwili zastanowienia.
— Ty, Gu-nyn, zostań, mam z tobą jeszcze do pomówienia! — zwróciła się do kurjera, który wstał i zamierzał był wyjść razem z Szag-durem.