Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak jasne obłoki... Ale o tem potem!... Teraz wy opowiadajcie, słuchamy! Ale nic nie opuszczajcie, czasu mamy dużo i lubimy słuchać... Ja im będę tłumaczył, co ciekawsze... Im też się należy wyjaśnienie... Widzicie, jak na nas patrzą?... A więc, jakże to było, kiedy wyszliście z szałasu?
Z początku blado i niechętnie, rozpalając się jednak w miarę opowiadania, jął Korczak opisywać przyjacielowi swoje oraz siostry wypadki i przeżycia. Hanka milczała, pobladła i wzruszona wspomnieniami. Przejęty Badmajew coraz spoglądał na nią błyszczącemi od gorączki oczyma. Niektóre, bardziej uderzające epizody tłumaczył po mongolsku chciwie przysłuchującym się krajowcom. Gdy doszło do przygody z tygrysem ciemna twarz Burjata stała się szaro-zieloną z niepokoju; utkwiony w Hankę wzrok jego zamigotał wilgotnym modlitewno-mistycznym blaskiem... Wydało mu się istotnie, że złote loki dziewczyny zaświeciły nagle jak słoneczna aureola w łagodnym zmroku jurty, w którym jej drobna zmartwiała twarzyczka z opuszczonemi w dół powiekami rysowała się mglisto jak cudne oblicze wiecznie dziewiczej Cagan Dari-chu... Odetchnął swobodnie dopiero, kiedy Władek skończył, jakgdyby walka odbywała się w tej chwili i tuż przed nim...
— Ten-gri!... — mruknął. — Ten-gri (Bóg)!
Gdy opowiedział wypadek rodakom, święta cisza zaległa na chwilę jurtę.