Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wzięliście złoto już „namyte“, ale ja wiem wiele więcej o złocie, które jest w ziemi... Tylko mnie prowadźcie do swojego chutuch-ty... Jemu wszystko opowiem!... Tłumacz, Wań!... — gadał stary.
Wań, ocucony już wodą i przywleczony znowu do nóg dowódcy, tłumaczył słabym głosem.
Nadeszli Mongołowie z doliny, niosąc rzeczy Chińczyków oraz znalezione u nich woreczki ze złotym piaskiem. Złoto zsypano razem do dużego zamszowego worka, jaki znaleziono do połowy napełniony w żelaznej szkatułce, poczem i część jeźdźców z dowódcą napili się herbaty, zjedli ugotowaną baraninę, wsiedli na koń i pospiesznie odjechali drogą,, po której w swoim czasie dostali się na dolinę Władek i Hania. Reszta puściła na pastwisko konie, a sama po posiłku i po spakowaniu łupów w wielkie węzły, dogodne dla wiezienia w jukach, położyła się spać. Przy ogniu czuwało tylko dwóch na straży, oraz jeden konny na dolinie doglądał pasących się wierzchowców.
Jeńcy wyciągnęli się również na ziemi i zadrzemali, znużeni okropną nocą.
Słońce już wysoko świeciło nad doliną, gdy wrócił oddział z wyprawy. Dwa konie przyprowadzono bez jeźdźców; za to u siodeł dowódcy i kilku starszych wisiały utroczone za warkocze okropne, kamienno-szare głowy chińskich żołnierzy, zbryzgane krwią, błyskające wyszcze-