Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kały się na krótką chwileczkę z niebieskiemi, pełnemi czci, błagania i lęku oczami Macieja, lecz natychmiast odwróciła się, aby... broń Boże, przed nikim się nie wydać!...
— Do Polski!... Do Polski!... — śpiewało jej serce, obudzone dla nowych nadziei i nowych pragnień! Źrenice jej nabrały dziwnego, srebrzystego blasku, spojrzenie, głębi, uśmiech słodyczy.
Brat patrzał na nią ze zdziwieniem i zachwytem:
— Coś ty dziś taka!?...
— Później ci powiem!... Otrząśnij się!... Łazisz jak mucha!...
— Szalenie mi się spać chce!...
— A jednak w ciągu dnia jeszcze będziemy się musieli z Maciejem naradzić, jak tego Mikitę wyśledzić, zrewidować... Teraz już jestem pewna, że to on ukradł.
Opowiedziała bratu nocną scenę.
— Przywidziało ci się!... Gdzieżby śmiał.. przecieżbym tego plugawca jednem uderzeniem pięści zabił!...
— Wie o tem i dlatego się kryje!... Najgorszych rzeczy spodziewać się można od tego oblazłego gada!...
— Wszyscy oni jednakowi!...
— No, tak... Ale Maciej!...