chiński kupiec w szarym „bałachonie“ i czarnej kurcie. Szli pewnym krokiem przez rozstępujący się tłum ku dalekim drzwiom, które otwierały się przed nimi dość szybko. Korczak i Maciek czekali z dobrą godzinę. Biełkin nie wracał. Nagle, gdy już stracili cierpliwość i chcieli rozpocząć ponowne starania, stary wynurzył się z drzwi tuż obok nich w towarzystwie uzbrojonego Mongoła i krzyknął głośno:
— Korczak i Przygoda!...
Wszyscy obrócili ku nim głowy.
— Chodźcie!...
Na progu oddał zapisaną kartkę mongolskiemu strażnikowi, wskazał ruchem ręki na korytarz, poczem drzwi z trzaskiem za sobą zamknął. Korczak nie zdążył go nawet o nic zapytać.
Mongoł popychał ich zlekka kolbą karabina, dając znak, żeby szli przed siebie. W ten sposób wyszli na dwór, przebyli jedno podwórze, potem drugie i znaleźli się przed maluchnemi drzwiami, zamkniętemi na wielką kłódkę. Natychmiast podbiegł gruby, niski klucznik chiński i drzwi im otworzył.
Po chwili Korczak i Maciek zostali wepchnięci przez zgodny wysiłek klucznika i mongolskiego żołnierza za próg i natychmiast drzwi za nimi się zatrzasnęły. Znaleźli się pośrodku niedużego brukowanego dziedzińca, otoczonego wysokim murem. W jednym jego końcu stał niski budyneczek, podobny do chlewa, w którym ze-
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/48
Wygląd
Ta strona została przepisana.