Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja dziś, ja zaraz potrzebuję magnesów! — Jawna zdrada!... — upierał się Filipow.
Ale Chińczycy, których było najwięcej, napierali na nich, błyskając obłąkanemi od nadużycia opium ślepiami.
— Mało — mało dawaj!... „Karasza twoja mat’!...“ — huczało.
Klucznik już drzwi przywierał, Filipow cofnął się.
Biełkin zdążył jednak kiwnąć na Korczaka.
— Chodź no pan, panie Korczak!... Nie bój się, mam dla ciebie nowinę!... — szepnął przez szparę niedomkniętych drzwi. — Znalazła się pańska siostra... Szag-dur przysłał gońca... Pamiętaj, że ja ci to pierwszy powiedziałem...
— Co?... Gdzie? — próbował pytać młodzieniec, ale kilka kościstych kikutów już oparło się o drzwi, klucznik szybko je przywarł i przekręcił rygle.
— Co ci powiedział?
— Hanka... znalazła... się!... — z trudem wykrztusił blady od wzruszenia Korczak.
— Żywa?... Gdzie jest?... — wybuchnął Domicki.
Maciej przeżegnał się i zaszeptał modlitwę.
— Nie wiem... Nic więcej mi nie powiedział...
— Powinni nas natychmiast uwolnić, oskarżenie samo przez się upada... — dowodził Domicki. — Stukajmy, żądajmy!
Daremnie jednak stukali i krzyczeli godzinę całą, daremnie podnieceni ich zachowaniem się