Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

matucha... Kto raz do niej trafi, już jej potem nie ominie!...
— A pan wciąż siedzi?...
— Siedzę, cóż robić!... Zapomnieli o mnie... Zresztą, niebardzo staram się im przypomnieć... Od pańskiej pieszczoty, grzbiet cierpnie u hołoty!... Panowie za co?... Za to samo?... Może tym razem ważne dokumenta wojskowe, co?...
— Fałszywe oskarżenie.
— No tak, no tak!... Zupełnie jak ze mną... Mogą panowie w tej sprawie siedzieć do sądnego dnia... Choć teraz niema „enteresu“ — karmią lepiej, ale pilnują więcej! — skarżył się.
Istotnie: nie udało się Korczakowi wysłać wiadomości do Dordżi Nojona jak ongi. Wprawdzie klucznik wziął kartkę i pieniądze, ale nazajutrz rano wpadł z wielkim wrzaskiem Biełkin, który prowadził śledztwo, pokazywał kartkę, żądał wyjaśnień, wymyślał i groził, że z nich „skórę każe spuścić“!...
— Czy wy wiecie, do kogo piszecie, czy wy wiecie!?... Toż on, ten wasz Dordżi Nojon największy przestępca... Już go wzięli, już jest w ręku sprawiedliwości... Tutaj z was proch nie zostanie!... Przeciwko najwyższej władzy porwaliście się... Nie... Żarty! Zapiszczycie... Dajcie czas!... Wszystkich was wytropimy, wszystkich!... Panicze, „enteligenty“!... Ciasno tu od was będzie, ho, ho!
Więzienia zaczęły się szybko zapełniać, nieledwie codzień napływały dziesiątki nie-