Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

portu Wołkowa. Miał na sobie żółty jedwabny chałat i żółte miękkie papucie na nogach, ale z pod chałatu wyglądał rosyjski mundur i generalskie spodnie z czerwonym lampasem.
— A jednak ja mam z najpewniejszego źródła wiadomości, że ona tam była!... — przerwał niecierpliwie baron opowiadanie Wołkowa.
— Nie było jej!... Ręczę głową, że jej nie było!... Przewróciliśmy do góry nogami nietylko klasztor męski ale i żeński... Wszystkie mniszki wywlekliśmy z ich nor... Zaglądaliśmy do każdej szczeliny... Badałem pod nahajami okolicznych mieszkańców... Wszyscy powtarzali zgodnie: „żadna europejska kobieta tu nie przyjeżdżała... Nie widzieliśmy... Nigdy nie było w tej okolicy białej „chanum!“... Kłamali, ekscelencjo ci, co tę miejscowość tobie wskazali... Na fałszywy ślad chcieli cię sprowadzić... Głowę daję, że chowają ją tutaj niedaleko, ci, Chałcha!...
— Głupstwo!... Nie mają żadnego w tem interesu. Przeciwnie, ujawnienie jej bardzo im jest potrzebne. — Lamowie chałcha są wyłącznie „żółci“ a mówiono mi, że dawni ich przeciwnicy mnisi „czerwoni“, podwładni Lumpo, rozpoczęli agitację w zachodnich „choszunach“ w imię właśnie tej niby „darichu“...
— Być może... Mnie też to mówiono; ale w takim razie pocóż wtedy napadli na mnie? — Wiozłem przecież dziewczynę do Chutuchty z waszego, ekscelencjo, rozkazu... Nie! Wszyscy oni łżą!... Znam ja dobrze tych azjatów!... Na-