Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakże zdobędziemy ptaki żelazne, my, którzy nie mamy dość żelaza na podkowy dla naszych koni?... — rozbrzmiał chmurny głos Namyń Dordżi Nojona.
I natychmiast wszczął się gwar; wszyscy zaczęli mówić naraz, urywane niezrozumiałe wyrazy latały chmurą dokoła barona, jak pierzaste strzały. Nie słuchał jednak nawet tych, które mu Dordżi tłumaczył. Gdy burza trochę ucichła, pochylił się do Dżał-chań-cy i poprosił znowu o głos:
— Nie przyszedłem straszyć was, przyszedłem radzić z wami! — zaczął wśród ponownie skupionej ciszy. — Chcę właśnie mówić o tem, jak zdobyć ptaki żelazne, albowiem wszystko jest możliwe dla tego, kto chce żyć wolny!... Ani Rosja, ani Chiny nie napadną nas teraz. Rosja jeszcze długo będzie się krwawiła i żarła wewnątrz; w Chinach również szumi burza, wywołana przez wojnę narodów... Japończyk czuwa nad nimi... Mamy więc kilka, może kilkanaście lat, a to wiele, to bardzo wiele, dla tych, co umieją działać... Słuchajcie więc, co wam powiem: wiecie, iż oddawna ćwiczę waszych młodzieńców w sztuce wojennej współczesnej, że sprowadziłem chińskich i rosyjskich majstrów i kazałem im wyrabiać amunicję, reparować broń, że broni tej sprowadzam wciąż nowe transporty przez chciwych zarobku kupców japońskich... Mamy jej dosyć!... Ale dla wyrobu żelaznych ptaków trzeba kopalni węgla, nafty, żelaza; trzeba maszyn i warszta-