Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brej broni po dwadzieścia razy strzelają i... trafiają, a on tylko się wstrząśnie, a precz stoi...


∗             ∗

Wioska Budy Pogorzelce, z której mieszkańcami mieliśmy przeważnie do czynienia, posiada zaledwie dwadzieścia parę chałup mieszkalnych. Reszta są to spichrze, stodoły, obory i chlewy. Wszystko stawiane z dobrego budulcu, izby przestrone i widne. U każdego prawie domku rozbity jest sadek i mała pasieka. Pod oknami i na oknach — kwiaty. Uprawnej ziemi należy do wsi mało. Obsiewają ją po większej części żytem, owsem, jęczmieniem. Pszenica źle się udaje. Zaraz za wsią ciągną się ogrody warzywne, kartofle, zagony lnu. Ludność odziewa się w płócienny »part« i wełniaki własnego wyrobu. Ludność piękna; kobiety smagłe, kształtne jak sosny, mężczyźni żylaści i hardzi, jak dęby.
— My — budnicy! Myśmy tu z całego kraju zeszli się, lud wyborowy. Jeszcze za królów, kiedy ludzie byli potrzebni do gotowania potażu, to taki rozkaz był dan, wezwanie do najzdatniejszych. Dużo przyszło, a zostało z nich czoło. Ot, skąd się wzięli budnicy! Mieli swe prawa, swoich sołtysów i swoją liberyę: lipowe łapcie i odzież siermiężną, a na niej pas złotolity. Kiedy taki budnik wszedł w niedzielę do karczmy,