Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

knęła. Po chwili byliśmy już w lesie, za którego zielonemi rajami zniknęła wioseczka.
— Cóż więc robić? Co robić?! Chyba po jakimś czasie i ich... także... przyłączyć — rozmyślał głośno Szymon.
Na zasmuconej przed chwilą jego twarzy znowu pojawił się wesoły uśmiech i sterczące jak u kota wąsy znów się do góry podniosły.