Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA DWUNASTA
Ciż, Sypniewski, Razin.
SYPNIEWSKI
(ukazuje się na ganku i mówi wesoło do idącego za nim Razina)

Chodźcie, chodźcie, komisarzu! Musimy nareszcie osądzić tę wielką grzesznicę. (do Soni) Myślę, Sofja Abramowna, że i wy, poznawszy ją bliżej, oddacie ją z zadowolniem pod opiekę towarzysza Razina. Dobrali się jak w korcu maku. Szkoły, ochronki, kooperatywy, słowem: kultura... Istotnie, ta burżujska Magdalena warta nawrócenia...

SONIA (sucho)

To się pokaże!...

(wstaje, podchodzi do lustra, nie patrząc na Sypniewskiego, i udaje, że poprawia włosy).
SARNOWSKIJ (urzędownie)

Przedewszystkiem musi nam dać dużo informacji, musi odpowiedzieć na pytania przysłane (tajemniczo) z... Białegostoku.

SYPNIEWSKI (żywo)

Co? Cofnęli się z Wyszkowa?

RAZIN
(zbliża się do stołu i bierze za poręcz środkowego fotela, chcąc usiąść)

Co za cudny ogród i pogoda też piękna,... Uf! Trochę gorąco!...

SONIA

No, każcież sprowadzić oskarżoną.