Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WOJCIECHOWA

Wszystko, proszę pana, wybronimy, nic nie damy tym Mochom! Już ja ich znam: nie będą tu długo popasać — jak nic nie znajdą, to sobie pójdą! Niech jaśnie pan się nie lęka, na tych chamów trzeba tylko... strogo!

MORSKI
(podchodzi z żoną w objęciach do Lasoty, schyla się i całuje go w ramię)

Żegnaj dziadziu! Do widzenia, Wojciechowo, Zosiu... Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo. Klemensie, sprawiaj się dobrze!

KLEMENS

Słucham, proszę jaśnie pana!

LASOTA
(robi w powietrzu znak krzyża)

Wola Opatrzności... Na lwa srogiego bez obrazy siędziesz i na ognistym smoku jeździć będziesz...

MORSKI
(raz jeszcze ściska żonę), bierze z rąk Klemensa czapkę, rękawiczki, wkłada je nerwowo i wychodzi na ganek, za nim wszyscy prócz Lasoty. Głosy na ganku.
MORSKI (woła we drzwiach)

Kudlik!

KUDLIK (ordynans z ganku)

Rozkaz!

MORSKI

Konie!... W drogę!.