Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WOJCIECHOWA (spokojniej)

Powiedziałam że pani niema... W nocy ją jeszcze wywieźli... Czy to ja tam trzymałam karauły... Czy co?!...

GUŁAJ

Nieprawda! Towarzysz Sarnowskij mówił, że jest... Ja ją muszę wziąć — taki rozkaz!...

RAZIN (spokojnie)

Poczekajcie, towarzyszu Gułaj. Właśnie mówi towarzysz Sypniewski ze sztabu... ja go się spytam... Halo... halo!... Towarzyszu kapitanie.. Gułaj tu szuka właścicielki majątku... lecz powiadają, że wyście ją zabrali w nocy... Halo... Halo... Tak!... Dobrze!... Zaraz!... Nie rzucajcie słuchawki, zaraz mu powiem i będę znowu was słuchał, co dalej... (do Gułaja) Burżujka jest w sztabie...

GUŁAJ (podejrzliwie)

Wo imia światowo komunizma!... My jednak jej tu poszukamy... Nie mogła przecie ścierwa z domu uciec... a towarzyszka Sonia dałaby znać ze sztabu, gdyby tam była... Dalej szukać (do jednego z bolszewików) A ty pilnuj babę!

(wskazuje na Wojciechowę, która nieznacznie pomyka ku drzwiom jadalni na prawo. Gułaj razem z Beznosym wchodzą we drzwi na lewo do pokoju Razina, inni bolszewicy wraz z Wojciechową skierowują się na prawo)
(Nazewnątrz znowu rozlegają się strzały. Razin niespokojnie spogląda w okno, ale nie opuszcza ani słuchawki ani stanowiska przy schodach, wciąż oparty o drzwi, skrytki. Z drzwi na prawo wybiegają bolszewicy, niosąc rozmaite rupiecie, jeden z nich dźwiga tryumfalnie niklowy samowar, Gułaj i Beznosy wyskakują z drzwi na lewo)
BOLSZEWIK (z samowarem)

Patrzcie, bratcy, co ja mam!... Jeszcze ciepły stał!...