Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obowiązkowego nauczania... Z ciebieby dobry wyszedł komunista?...

MARCINEK (prostuje się wzgardliwie)

Wolę szwoliżyra!

TELEFONISTA

Towarzyszu komisarzu, towarzyszu komisarzu, jest połączenie... Halo, Halo!... Czekajcie! Towarzyszka Sonia woła towarzysza Sarnowskiego... Halo, halo!... Towarzysza Sarnowskiego niema, jest towarzysz Razin... Zaraz mówi... Halo!... Halo!... Tfu!... Czort!... Znowu przerwali!... Halo!... Halo!... Sztab... Centrala... Mówi telefon Róża... Halo!... Halo!... Telefon Róża... Skaranie Boskie!... Halo!...

MARCINEK (do Razina)

Więc jakże, panie komisarzu... z kwitem?... Starszy pan doprawdy pracować nie może, bezemnie on i chodzić nie może...

RAZIN

Stróż Piotr tyle ma lat co i on, a pracuje. Choć na obiad trąbi...

MARCINEK

Co Piotr?... Piotr chłop! A mój pan to ledwie się rucha... Jemu kości całkiem skamieniały. On we dwuch wojnach był... Niech już pan komisarz da kwit, to już ja będę i za siebie i za niego pracował!

RAZIN

A cóż, on nie ma dzieci?...