Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   210   —

chem i tyłami pomknął do pobliskiego lasu, otulonego różowemi porannemi mgłami, gędźbiącego od chórów przelotnego, budzącego się ptactwa.