Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   192   —

swój głos i swoje wzburzenie i zaczął prawić spokojnie:
— Zastanów się, dziecko moje, zastanów co mówisz? Zali nie rozumiesz słów moich, żądając ode mnie otwartości w takiej sprawie!... Cóżby to było?... Należało albowiem ręce jedynie założyć i pozostać z prawdą na ustach w wiecznej niewoli. I ku czyjej to wygodzie?... Poco i dla kogo? Dla ciemiężycieli?... Mianujesz mię podłym i niskim za użyte fortele wojenne!... Bo to wojna, wojna między uzbrojonym od stóp do głów panem i zupełnie bezbronnym oraz słabym niewolnikiem! Wojna skrzywdzonego z krzywdzicielem, wojna sprawiedliwego z chytrą i okrutną przemocą. Gdyż zaiste bladą igraszką jest i, nawet, — cnotą ów łańcuch rzekomych fałszów, kłamstw, udawań i komedjanckiej gry, o które obwiniasz mię wobec tego, co się tu u was dzieje i zwie się porządkiem i prawem!... Ale i te obowiązują, jeżeli już chcesz, jeno ludzi waszego pochodzenia i waszego poddaństwa! Kto zaś jak ja jest z innego ludu, jest wolnym obywatelem niegdyś potężnego, dziś nieszczęśliwego państwa, ten nie winien wam jest nic i żaden środek użyty gwoli wyzwoleniu się nie ubliża jego honorowi. Dezarmowany wódz pobitego wojska, wzięty na placu boju, okryty ranami w nieudatnej imprezie... osoba, którą nawet pogańscy wyznawcy półksiężyca umieli uszanować i rycerskie jej oddawali honory... A cóżeście wy uczynili ze mną?... Co uczynili wasi jenera-