Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   164   —

co mówię, jest najprostszym i najkrótszym wybiegiem!... Niech odpowiedzialność zań spadnie wraz z tyloma innymi na moją głowę. Słyszeliście przecie cały szereg stawianych mi zarzutów. Sądzę, że nie będzie ten zarzut największym!... — uśmiechnął się Beniowski.
Projekt został przyjęty; Meder dobył lekarstwo z przygotowanej apteczki podróżnej, odważył ilość potrzebną i zabrał ze sobą w papierku.
Gdy Rada weszła ponownie do wielkiej sali szkolnej, zastała ją już znowu zatłoczoną spiskowcami, jak w początkach zebrania. Dym od łuczywa i kaganków wprost gryzł oczy, zepsute powietrze chwytało za gardło, czerwone przyćmione płomyki świateł ledwie płonęły. Ze względów ostrożności nie otwierano okien ani drzwi i zebrani, znużeni i sposępnieli, czekali niecierpliwie w ścisku i zaduchu na wyrok.
Wprowadzono Stiepanowa i kazano mu zdjąć z rąk pęta.
— Przyznaj, iż obchodzono się z tobą, Hipolicie Aleksiejewiczu Stiepanowie, bardzo względnie! — zaczął uroczyście Chruszczow.
Poczem wyliczył cały szereg dobrodziejstw i ulg, z jakich korzystał obwiniony, dzięki zasługom dla sprawy wygnańczej wuja swego, Panowa. Wspomniał zatarg z Ziablikowym, niecne oszczerstwa rzucane na Beniowskiego, oraz inne drobne, brzydkie nadużycia.