Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   163   —

czą umarli!... Dlaczego tak bardzo pragniesz go ocalić? — wybuchnął Kuzniecow.
— Zresztą co powiedzą inni!... Słyszeliście już, jakie robili nam zarzuty? Co? Może więc nasza pobłażliwość ostatecznie zdemoralizować wielu i przyśpieszyć szkodliwe dla nas rozwiązanie sprawy... — zauważył Gurcynin.
— Śmierć Stiepanowa przyśpieszy je tem bardziej! Naczelnik i przyboczni jego urzędnicy myślą, że chodzi tu o oszalałego z zazdrości i nienawiści ku mnie zalotnika. Przypuszczają, że ukarzemy go najwyżej chłostą lub zamknięciem. Nie dali nam prawa miecza, bo i sami go nie posiadają!... Toć każdy wyrok śmierci tutejszej władzy musi zatwierdzić generał-gubernator! Zniknięcie Stiepanowa może groźne wprost dla nas mieć następstwa... Jestem stanowczo przeciwny jego zgładzeniu! Ze względu jednak na powszechne wzburzenie, a również dla nastraszenia i przełamania przestępcy, proponuję, aby dać mu silną dawkę lekarstwa na wymioty, któreby on uważał za objaw otrucia... Będzie to zupełnie wystarczająca kara, a uratowanie jego od mniemanej śmierci da nam dostateczny pozór do ułaskawienia. Następnie wszystko się przewlecze, a nim chory przyjdzie do siebie, ruszą lody na rzece i odpłyniemy swobodnie!
— Jest to środek dobry, lecz okrutny i dla nas trochę poniżający!... — zauważył Baturin.
— Cóż robić, przyjacielu, czyż nie gorzej będzie, jeżeli go zabijemy?... Bóg świadkiem, że to,