Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   127   —

i oparty o filar patrzał w posępnem zamyśleniu na błękitniejącą wśród rozsłonecznionych śniegów wyrwę zamarzłej i nieruchomej wciąż jeszcze rzeki.
W komnacie tymczasem Kuzniecow opowiadał zebranej Radzie Związkowej, że już przyjęci są za majtków na okręt „Śgo Piotra i Pawła“ dziesięciu strzelców i dwóch Kamczadalów, którym ślepo zaufać można, i że on sam, Kuźniecow, zdołał już skłonić kapitana Czurina do zabrania go do Ochocka wraz z rzekomą kontrabandą futer...
Ucieszyło to wszystkich; wspaniały zaś plan oraz rysunki domów przyszłej kolonji, wygotowane naprędce przez Beniowskiego, zabawiły i zajęły zebranych tak, jakgdyby, miały zostać wykonane w rzeczywistości.
— Muszę was już opuścić, muszę iść do kancelarji, gdyż znowu gotowi przysłać po mnie kozaków!... — tłumaczył się, odziewając pośpiesznie Beniowski. — Niech obrady dalej prowadzi Chruszczow!
— Najmniejszej niema potrzeby! Załatwimy wszystko, jak wrócisz!..
Gdy Beniowski zjawił się na ganku, sunęli ku niemu wszyscy ze swemi sprawami i załatwiał je pobieżnie podczas, gdy Jędrzej przygotowywał do odjazdu psy i sanie.
— Muszę dłużej z wami pomówić, Auguście Samuelowiczu; może znowu pozwolicie mi to-