Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   67   —

gami naruszał ciszę; jeno ruch potrąconych przez nich gałązek naruszał spokój. Milczeli, poglądając na niebo, gdzie tysiące gwiazd drgało, iskrzyło się, mrugało, sunąc w majestatycznym, ledwie dostrzegalnym korowodzie. Beniowski szedł przodem i mówił do Chruszczowa i najbliższych:
— Słyszeliście pewnie o neotryzmie, czyli nauce recentiorum, według której ziemia obraca się około słońca, nie słońce koło ziemi, tak jak pieczeń obraca się koło ognia, nie ogień koło pieczeni... Takoż gwiazdy nie chodzą koło nas po sferach, lecz niby my sami lecimy wśród mrowia gwiazd... Taż nauka twierdzi, że koloru niemasz żadnego w; rzeczach, tylko te barwy, które na nich widzimy — białe, czarne, zielone, czerwone, żółte — sprawuje temperament oczu i światła... Czego wielkim jest dowodem jabłko, naprzykład, w dzień zielone, a w nocy przy świecach wydaje się być granatowem... Powiadają też, że i ból, świerzbienie i inne uczucia nie mają swego placu w ciele, tylko w duszy, ponieważ ciało bez duszy nic nie czuje. A mnie się zda, iż tak ciało nie czuje bez duszy, jak dusza bez ciała, że organy nie grają bez organisty i organista bez organów, że jeżeli czucie nie jest w ciele, tylko w duszy, to też i głos nie jest w organiście!...
Śmieli się wygnańcy z tych dowodzeń i rozmaite robili uwagi, aż wyszli na małą polankę, skąd otwierał się widok na łańcuch gór, uchodzący z kamiennym spokojem ku mrocznemu widnokręgowi północy. Nagle jakaś łuna krwa-