Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   66   —

głęboko w sercu nasze zamierzenia. Nie kłamać bez potrzeby, ale i nie śpieszyć z prawdą, gdzie ona może być zgubą. Przeciwnik pod hańbą żąda od nas prawdziwości, podczas gdy sam w fałszach i okrucieństwie względem nas nie przebiera.
— Właśnie. Chciałem takoż zaproponować kilku nowych członków, wypróbowanych moich przyjaciół, gdyż w rozszerzeniu towarzystwa i ja widzę jego skuteczność!... — dorzucił Chruszczow.
— Bez wątpienia. Podaj pan ich listę, abyśmy mogli się o nich wywiedzieć, co należy, zanim wniesiemy ich przyjęcie na następnem zebraniu, które odbędzie się również tutaj za dni cztery!... — postanowił Beniowski. — Czy nie przejdziemy się, przyjaciele... bo jakoś duszno? Ale za progiem tej izby wara mówić o sprzysiężeniu...
— Dziwny człowiek!... — szeptał, wychodząc, Chruszczów. — Z chwilą jego przybycia wszystko zdaje się z błyskawiczną toczyć szybkością!... Co zdarzeń w dni parę!?
— O tak!... Tak było wszędzie i zawsze, o ile wiem!... Tak było w Kazaniu, tak powiadali było i w Krakowie... On z tych, co to, gdzie stąpi wszystko się wkoło kolebie, mury kruszą, wszystko drży, żyje, walczy... — odszepnął z zapałem pocichu Winblath.
Skręcili z drogi i zagłębili się w śpiący pod śniegami las. Jeno chrzęst śniegu pod ich no-