Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




VI.

Zastał towarzyszy zebranych u Chruszczowa.
— Jesteś nareszcie! — zawołali radośnie, gdy ukazał się we drzwiach.
— A bo co?
— Bo nie wiedzieliśmy, co robić!
— Obawialiśmy się, żeś aresztowany!
— W nocy nie wolno nam chodzić po mieście... — objaśnił Chruszczów.
— Cóż więc nam wolno? — spytał z gorzkim uśmiechem Beniowski.
— Jakież przynieśliście nowiny?
— Bardzo dobre!
— Cóż więc znaczyły te ronty!
— Poprostu żołnierze szli do magazynów odbierać zaległe a obecnie przywiezione przez statek racje mąki, wódki oraz inne rzeczy.
— Widzicie, jak złym jest strach tłumaczem!...
— Wiemy, wiemy, ale już nie marudź!...
— A ciebie, książę, poco wzywał naczelnik?
— Chciał, żebym ciebie przyprowadził.