Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   55   —

chcę, swoim zastępcą naznaczyć, nawet na to jedno posunięcie!... Co, może nie!?...
Komendant kiwał głową, spoglądając niespokojnie na swoją partję.
— Jaka nierozegrana?... Co gada ten tu gbur!? Głowę wam zawrócił! Widać, jak na dłoni, że moja!... Grzech wam, Sergjuszu Nikołajewiczu, tak mię krzywdzić!...
— Żadnej krzywdy nie widzę!... Jeżeli naprawdę wygrana, to z każdym, a jeżeli nie... to znaczy jest w tem fałsz!... Wygrałeś podejściem!... Nie płacę!...
Kozak szarpnął obwisłego wąsa, spojrzał groźnie na stojącego nieopodal Beniowskiego i kiwnął głową.
— Niech więc siada, ale tylko raz!
Sekretarz podniósł się z miejsca i, stanąwszy nad graczami, nucił przez nos:

Oj, Duka, Duka, Duka, Duka...
Kto do ciebie w okieneczko stuka!?
To, mamuchno, kot, kot...
Skoczył sobie w ogródeczku na plot...

Oj, Duka, Duka, Duka...
A kto tam w twej izdebce stuka?
A to ten kot, niecnota,
Skoczył mi na poduszkę z płota!
Ach, niecnota, niecnota!...
Jak łóżkiem on chrobota.
............

Za trzeciem posunięciem Beniowski podstawił do zabicia królowej ostatniego swego konia, poczem laufrem zaszachował nieprzyjacielskiego