Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   22   —

ki... — odrzekł głuchy, jakby z dna studni wychodzący głos.
— Zacóż cię każą tak srogo, człowieku?
— Nie wiem. Oskarżyli mię fałszywie źli sąsiedzi, nieprzyjaciele, zawistni współzawodnicy oskarżyli mię o sprzyjanie... Ochotinowi... Byłem poborcą podatków na wyspach Kurylskich, a zwę się Antoni Kuzniecow...
— A któż jest ów Ochotin, powód twych cierpień?...
Znowu usłyszeli brzęk łańcuchów.
— Nie wiem... nie znam go... nic nie wiem... sił nie mam... nic, nic nie wiem... Nie znam go... do... niczego... się... nie przyznaję!... — rozległ się wreszcie po dłuższem milczeniu ochrypły, nawpół do jęku, nawpół do szczekania podobny szept.
— Odłóżmy do jutra badanie; teraz sami musimy się naradzić. Zbliżcie się, abyśmy mogli rozmawiać pocichu!... — zaszeptał Baturin.
Usiedli wkółko i, pochyliwszy ku sobie głowy, gwarzyli.
— Widzi mi się, że sprawa Hoffmana i naszego figla z listem do Ochockiego gubernatora wcześniej, czy później się wyda. Hoffman przed śmiercią widocznie się wygadał, może nawet cały nasz plan rządowi odkrył. Nawet, gdyby szczęśliwym trafem nie wypłynęło narazie podrobienie listu, to nas mogą przez samo podejrzenie aresztować, badać, a następnie wysłać do kątów,