Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   242   —

szałam, że pije śmiertelnie z rozpaczy! Zdaje się, że już nikt nie będzie miał odwagi z tobą stawać w zawody!
— Wszelka gra jest próbą fortuny, szanowna pani, i nigdy nie ma się w niej pewności...
— Już ty chyba, Auguście Samuelowiczu, wielką zawsze i we wszystkiem mieć możesz pewność!
— Najlepsze zamiary kruszą się często o błahe przeszkody. Choćby teraz widząc straszną trudność i niedostateczność wyżywienia tutejszej ludności, drożyznę mąki, przywożonej o tysiące wiorst, zamierzyłem prosić właśnie Iwana Piotrowicza, o pozwolenie na zrobienie próby posiewu zbóż rozmaitych...
— Już je robiono i nic nie wyszło okrom wydatków i przykrości...
— Słyszałem o tem, lecz mnie to nie zraża, gdyż pan Ryżykow był kupcem, nieuzdolnionym wcale do rolnictwa...
W tej chwili Grześ wezwał Beniowskiego do naczelnika do świetlicy; Marta Karłowna zaciekawiona podążyła za nim, a za matką pociągnęła i Nastazja.
Niłow z początku słuchać nie chciał o projekcie siania zbóż, przypominając w gwałtównych wyrazach swój zawód i wstyd z Ryżykowym, lecz Beniowski tyle w rozmowie rozwinął nowych dowodów, taką przytem zdradzał znajomość agry-kultury, botaniki, klimatyki oraz innych nauk, że stary słuchał go coraz uważniej,