Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   11   —

padek, bo w nic tak nie wierzy, jak w ten dekokt. Uprosiłam więc jego córkę, żonę tutejszego diakona Protopopowa, aby posłała do ojca wiadomość, jakoby mąż jej leży chory obłożnie i że doktory każą mu ciało wódką namaścić, inaczej śmierć go czeka... I przysłał stary sknera małą butelczynę przez kupca Kazarinowa. Jest, mam ją!
Posępne rysy Niłowa rozjaśniły się.
— Czemuś nie powiedziała?
— Chciałam ci radość niespodzianą uczynić. Wiem, jak bardzo teraz wesołości potrzebujesz, jak troskasz się o sprawy urzędowe!...
— Ech!... Bo jak okręt nie przyjdzie, nie wiem jak wyżywię załogę. Mąki zostało zaledwie kilkanaście worów, soli dawno już niema. Połów ryb był lichy a duża część suszonej od deszczów pogniła. Zewszechstron skargi, prośby, niedobór jasaku. Rychło czekać buntów w całym kraju... Ochotin znowu u brzegów się pojawił. W głowie się mąci od zawrotu tych spraw!
— Daj pokój! Chodź, wypocznij i posil się... Słyszę, że Nastka już się w jadalni krząta!...
— A czy nie zaprosić Nowosiłowa, jak uważasz, stara, co?
— Na taką kruszynę!? Bój się Boga!... Sam zdrów wypij, ulżyj swojej tęsknocie!...
Twarz Niłowa rozjaśniła się ostatecznie; rozczesał palcami brodę i, chyląc głowę, przeszedł przez niskie drzwi, przeciął następnie ciemną