Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   173   —

Chciałem dobrze i byłoby dobrze, gdyby się udało. Szkoda chłopa, dzielny był! Lubiłem go za dowcip! Zawsze coś wesołego opowiedział... Szkoda go, nauczyciela twego, dziewczyno, co? Nieprawda?... Szprechen zi dajcz?... Co?... Nie będzie już, nie będzie: szprechen zi dajcz?... — zwrócił się do córki.
Ta próbowała się uśmiechnąć, lecz zamiast tego bolesny skurcz wykrzywił jej usta.
— Idź już, idź sobie! Nie widzisz, że słaba!... — wypędzała męża pośpiesznie Niłowowa; Mironowna otworzyła mu uprzedzająco drzwi.