Czuł się nieraz śmiertelnie znużonym, lecz nie dawał tego po sobie poznać i z dawną dumą nosił swój płaszcz gronostajowy na uroczystych występach, i z dawnym spokojem gładził złotą brodę na naradach, wysłuchując długich mów dostojników i radców.
Dopiero w sypialni dawał folgę swojej słabości i znękaniu.
— Poco ja to wszystko robię?... Nie chcą, to nie!... Niech zostanie wszystko, jak jest!... Niech zginą, niech zmarnieją!... Co mię to obchodzi!... Ja ocaleję w moim obronnym zamczysku... Zapasów moich starczy mi do końca życia!...
Bączuś patrzał nań żałosnemi oczyma.
— A co się stanie ze słabemi, uciśnionemi, ciemnemi, gdy ich opuścisz, Ty, silny i mądry!... W dodatku nie ocaleje najpotężniejszy tron, gdy wokoło będzie nędza, zbrodnia i bezprawie!...
Król twarz dłonią zakrywał i przesiadywał tak bezsennie długie godziny.
W takiej to chwili utrapionej wrócił wysłany do Królowej goniec i przywiózł list.
»Najukochańszy Panie Nasz!
»Nie wysyłałam do Ciebie gońców, jakeś kazał, gdyż Wielki Strażnik Koronny, pan Tatura, nie chciał osłabiać załogi wobec rozruchów wybuchłych, a innych pewnych ludzi nie mogliśmy znaleźć. Zaraz po Twoim wyjeździe jacyś łotrzykowie próbowali wedrzeć się nawet do zamku. Nie wychodzimy wcale z pałacu. Pan Strażnik doradził, żebyśmy przenieśli się na górne piętro. — Od niejakiego czasu mieszkam tam z dziećmi jak w więzieniu. Wszystkich drzwi strzegą rycerze, nawet jadło i napoje nam na górę noszą. Dzieci są zdrowe i nieraz bawią się wesoło, ale ja, patrząc na ich drogie główki, myślę nieraz z trwogą, co ich czeka, i umieram z niepokoju. Jedyną pociechę czerpię z wierności, dobrego serca i troskliwości... Wielkiego Strażnika. Zacny to i mądry Pan. Wdzięczności mojej dla niego nigdy nic nie
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/55
Wygląd
Ta strona została skorygowana.