Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odszedł do wojska, aby wydać rozkazy, a gdy wrócił z powrotem, był już bez zbroi, bez oręża, w długiej, purpurowej, skąpo złotem dzierganej szacie prostego rycerza. Królewna z wdzięcznością spojrzała na tę jego przemianę, w której wyrażała się ufność i poddanie jej rozkazom. Gawędzili do późnej nocy przy świetle świec woskowych. Miał Wilk Żelazny co opowiadać, a królewna miała co słuchać. — Aż spostrzegła po gwiazdach, że już po północku, i wysłała na spoczynek do pokoju brata znużonego długą podróżą gościa.
Sama jednak usnąć nie mogła. — Przesuwały się przed nią stare wspomnienia, przerywane obrazami z opowiadań Żelaznego Wilka, i sam on stał przed nią — miły w swym zmieszaniu...
Księżyc wpadł jasnym słupem przez okno do izby i spędził do reszty sen z jej oczu.
— Co będzie? Co robić?!... Co powie brat? A co, jeżeli to wszystko wybieg, mamidło i urok?... Jeżeli jej się wszystko przywidziało?... Jeżeli tam w komorze nikogo niema, albo, co gorzej, śpi tam nie miły rycerz, lecz Żelazne Wilczysko, straszydło, o którym gadki opowiadali jej w dzieciństwie, o którym mówił jej ojciec w ową noc straszną?... A co, jeżeli to nie rycerz, a odmieniec, przedzierzgnięty gusłami w postać ponętną, aby ino łacniej oboje ich zwabić, porwać i uwieść na brzeg tamtejszy? Pewnie dowiedział się, że brat nie da się wziąć łatwo, że im ujdzie i zniknie w puszczach niezbadanych... Więc teraz jej używa za wabia, mącąc i trując jej serce... skłaniając do zdrady!... A następnie, schwytawszy, straci oboje śmiercią okrutną wobec zebranego ludu, w krainie ojczystej, aby raz na zawsze zabić w narodzie niebezpieczną dla panowania swego legiendę!...
Zadrżała królewna, zimno grobu poczuła wkoło siebie.
— Chyba pójdę, ostrzegę brata!... Czy co?... — rozmyślała w rozterce.
Nie mogła dłużej na łożu wytrzymać, zarzuciła na giezło ciemną szatę, ale nim wyszła z izby, podkradła się cichutko na bosych palcach do sypialni brata. Odchyliła drzwi niedowarte. Nieznajomy spał smacznie na łożu, z twarzą zwróconą do blasku miesiąca.