Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nic się nie domyślał; twarz szczera i ufna uśmiechała się do sennych swych marzeń.
— Jakże on podobny db tego rycerza, który zwidywał mi się na balkonie zamkowym! — wspomniała z słodkim bólem królewna. — A może mylę się wystraszonym sercem, może wszystko tak jest, jak on mówi? Ach jakże, jakże dowiedzieć się prawdy, istotę rzeczy przeniknąć?... Więc albo szczęście mam na wieki utracić, albo życie w razie omyłki!... Ach gdyby nie brat, gdyby nie brat!... Poszłabym za nim na wszelkie męczarnie, aby poznać swój los do kresu — zmagała się z sobą, przywarszy do ściany u progu.
Wtym spostrzegła, że ocknął się rycerz, że oczy błyszczące w drzwi utkwił; więc ruchem motylim pierzchła i schroniła się w swojej izdebce.
Przytulona do łoża nasłuchiwała z bijącym sercem, co gość robi; rozpoznała, że wstaje, że szaty wdziewa. Spojrzała w okno i dostrzegła, że tam na dworze, nad sinym morzem już poświata księżyca miesza się z różowym świtem.
— A niech się stanie, co się stać ma!... — szepnęła i oczy zamknęła.
Ostrożnie stąpając, przeszedł mimo jej okienka gość; błyszczący szyszak mignął jak słońce pod chmurą piór tęczowych. Skierował kroki w las i wkrótce zabrzmiały tam ciche głosy i brzęki wojenne.
Wstała królewna, przybrała się godnie w najlepsze szaty, krucze warkocze w koronę zwinęła na głowie. Była blada, ale wrócił jej spokój niezmiennego postanowienia. Sporządziła śniadanie, czystym obrusem stół nakryła; postawiła trzy nakrycia, dla siebie, brata i gościa...
Niedługo przyszedł Wilk Żelazny znowu bez zbroi, w tejsamej purpurowej szacie.
— Idzie już książę! Zaraz tu będzie! — szepnął z wesołym, serdecznym uśmiechem. — Moi ludzie słyszeli, jak łomocze w kniei! Co to on z sobą wiedzie? Taki hałas, ryki i szczekanie!
— Ach, to nasze psy i bestje! — rozśmiała się królewna. — Schroń się, rycerzu, schroń, bo mogą się rzucić na ciebie!...