Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale zwolna pokonali wszystkie trudności.
Przy ujściu rzeczki na wzgórku wybudowali sobie nieduży domek z dwuch izb, przedzielonych wązką sionką: w jednej zamieszkał królewicz, a w drugiej królewna.
Pożywienia mieli pod dostatkiem: rzeczka obfitowała w ryby, w lasach poblizkich rosły słodkie kasztany, rozmaitego gatunku orzechy, jabłka, śliwki, wyśmienity dereń, drobne, ale słodkie winogrona i moc jagód. Królewicz, włócząc się po kniei, odkrył niebawem ryż i pszenicę. Zaraz poogradzał te pólka kolczastemi płotami od jeleni i dzików, oczyścił je z chwastów i kamieni, okopał... Tegoż jeszcze roku dały obfity zbiór. Mieli więc dosyć wszystkiego na swe skromne potrzeby, tymbardziej, że królewicz nie przestawał zapuszczać się w lasy i coraz nowe przynosił z nich łupy: to miodu plaster, to dziesiątek jaj, to snop dzikiego lnu na nici. Wszystko sobie przypominał, co w książkach wyczytał, co usłyszał od ludzi lub zobaczył w czasie pobytu u starych rybaków, i ze wszystkiego teraz wyciągał pożytek. Jednej rzeczy nie mógł tylko robić, nie był w stanie zabijać żywych stworzeń, nie mógł polować — na samo wspomnienie krwi bladł, mienił się na twarzy i zakrywał oczy rękoma.
— Nie!... Za nic!
Zato bardzo lubił chować ptaki i zwierzęta obłaskawiać. Przynosił do domu gniazda z pisklętami, chwytał młode sarny oraz dzikie prosięta. Wkrótce zaroiło się koło ich domu od oswojonych gołębi, bażantów, kaczek. Z lasu na świst królewicza przybiegały kózki i jelenie, a z pod ziemi wyłaziły króliki. Królewicz znał je wszystkie, opiekował się niemi, karmił, gdy brakło im paszy w czasie słót zimowych. Nawet czarne psy swoje, rozżarte i groźne, nauczył rozpoznawać domowych przyjaciół i one broniły zwierzątek przed drapieżnikami. Zresztą wielkich drapieżników na wyspie nie było; kryły się tylko gdzieniegdzie po norach lisy, a w kamienistych osypiskach kuny. Z niemi psy łatwo sobie dawały radę bez pomocy królewicza.
Był więc zawsze królewicz wesoły, uśmiechnięty, pogodny. Rozrósł się, zmężniał. Złocista, jak u ojca, broda zaczęła mu obrastać opalone ja-