Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Król patrzał na nią z zachwytem i bólem zarazem. Wtym zastukano do drzwi. Król zmarszczył brwi, ale zapytał:
— Kto tam?
— Ochmistrzyni... Głos-Puszczalska!
— Proszę wejść! Cóż znowu za sprawy tak ważne... Z dzieckiem spokojnie pogadać nie mogę!
— Przychodzę z rozkazu Waszej Królewskiej Mości, aby towarzyszyć Królewnie do jej pokojów... Tak mi powiedział Jaśnie Wielmożny Wielki Strażnik Koronny.
Łuna przeszła po królewskiej twarzy, próbował się podnieść i odpowiedzieć, ale królewna kiwnęła mu znacząco głową, poczym objęła serdecznie za szyję, przycisnęła się do piersi i wyszła dumnie, dawszy ręką znak zacnej damie, że może iść za nią.
Król patrzał, jak nikła w ciemnych podwojach, wysmukła, biała i wiotka, jak gałązka rozkwitłego bzu; strugi srebrnych łez potoczyły się nagle po jego policzkach i wsiąkły w zwichrzoną, siwą brodę.

XXII.

Już minęło dwa dni, jak królewna została zamknięta w swoich pokojach. Podwoi strzegli dzień i noc dwaj uzbrojeni rycerze z najbliższego otoczenia Tatury. Nikt nie miał do królewny dostępu, prócz niezbędnej służby i ochmistrzyni Głos-Puszczalskiej, która zgodziła się dzielić więzienie ze swą dostojną wychowanką. Królewna nie znosiła jednak jej obecności i wolała przebywać sama w swojej sypialni. Co zaś do zbliżającego się wesela, to zdawało się, że pogodziła się ze swym losem; przynajmniej nie zdradzała niczym nazewnątrz ani swego żalu, ani zamierzonego oporu. Zachowywała się niezmiernie skromnie i spełniała w milczeniu wszystko, czego od niej żądano. W młodym jej sercu przelewała się jednak rozpacz i gorycz... Nikt, nikt nie ujął się za nią! A tylu było, tylu, co ubiegali się o jej uśmiech, szeptali jej pochlebstwa!...